🐽 Strategiczna Wizja Ameryka A Kryzys Globalnej Potęgi

Author Fiszer Józef M. (Uczelnia Łazarskiego w Warszawie) Title Bezpieczeństwo międzynarodowe w multipolarnym ładzie globalnym, ze szczególnym uwzględnieniem roli Rosji Int Rys.. Były one skierowane głównie ku strefom ekonomicznym w prowincjach Fujian oraz Guangdong [Starzyk 2009, s. W momencie pojawienia się możliwości dokonywania lokat Brzeziński Zbigniew - Strategiczna wizja.Ameryka a kryzys globalnej potęgi. 30zł. Butler Judith - Ramy wojny 15 zł. Chlebuś Marek - Planeta obiecana.Studium globalizacji. 12 zł. Mocarstwowe przebudzenie Kremla w możliwych konfiguracjach nowego ładu międzynarodowego (A superpower awakening of the Kremlin in possible configurations of a new international order) Aby rządzić światem, trzeba mieć strategię! Nowa książka doradcy prezydentów USA Johna Cartera Baracka Obamy! W swej nowej książce Zbigniew Brzeziński analizuje, co może wydarzyć się w globalnej polityce w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat. Układ sił się zmienia: na mapie świata pojawiły się nowe potęgi, które z pewnością będą chciały podważyć Jaką pozycję w koncercie mocarstw zajmie Polska? Prawdopodobnie żadnej. Polska jest słabym, peryferyjnym krajem Zachodu, który nie ma ochot Роман Савенков • Павел Куманичкин Воронежский государственный университет, Россия Проблемные точки «украинского вектора» внешней политики России Jeżeli Unia Europejska nie będzie w stanie stać się jednolitym podmiotem w zakresie polityki bezpieczeństwa i obrony, a wszystko wskazuje na to, że w naj- bliższych 10–15 latach Autor Fiszer Józef M. (Lazarski University in Warsaw) Tytuł The Crisis of the European Union or the Crisis of European Integration? Causes and Effects Kryzys Unii Europejskiej c Translations in context of "Rosja nie będzie" in Polish-English from Reverso Context: Stany Zjednoczone nie zamierzają zniszczyć Damaszku, a Rosja nie będzie wykluczona z Rady Bezpieczeństwa. Read reviews from the world’s largest community for readers. Aby rzadzic swiatem, trzeba miec strategie! Nowa ksiazka doradcy prezydentow USA Johna Cartera… Strategiczna wizja. Aby rządzić światem, trzeba mieć strategię! Nowa książka doradcy prezydentów USA Jimmy'ego Cartera i Baracka Obamy! W swej nowej książce Zbigniew Brzeziński analizuje, co może wydarzyć się w globalnej polityce w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat. Układ sił się zmienia: na mapie świata pojawiły się SkLUhX. Ukazała się najnowsza książka Zbigniewa Brzezińskiego „Strategiczna wizja. Ameryka a kryzys globalnej potęgi” (Wydawnictwo Literackie, 2013). Autor zastanawia się jakie konsekwencje dla ładu międzynarodowego będzie miała słabnąca pozycja USA w świecie. Stwierdza, że w polityce światowej „środek ciężkości przesuwa się z Zachodu na Wschód” i zastanawia się, czy „Chiny mogłyby do 2025 roku przejąć od Stanów Zjednoczonych ich centralną rolę w stosunkach międzynarodowych”. Brzeziński usiłuje nakreślić plan działania chroniący pozycję USA. W tym celu Stany Zjednoczone wg niego powinny „stworzyć szerszą i bardziej żywotną sferę Zachodu” rezygnując z dominacji przedzierzgnąć się w akceptowanego lidera Zachodu. Nowa polityka ma być wykonywana wspólnie z „tradycyjnymi europejskimi sprzymierzeńcami” a ponadto USA muszą „zbliżyć się do Turcji i Rosji”. To pozwoliłoby Waszyngtonowi zgromadzić potencjał, który sprosta chińskiemu wyzwaniu. Nie wiadomo kogo Brzeziński zalicza do „tradycyjnych europejskich sprzymierzeńców” Ameryki. Jeśli są to państwa NATO z okresu „zimnej wojny”, to dziś, poza Anglikami, do przyjęcia amerykańskiego przywództwa nie będą skorzy zarówno Niemcy, jak też Francuzi oraz Włosi i Hiszpanie. Trudne będzie przekonanie ich” do związków z Turcją, skoro proces jej włączenia do Unii Europejskiej, rozpoczęty jeszcze w 1987 roku, dotąd nie zakończył się sukcesem. W Niemczech 60 proc. obywateli sprzeciwia się przyjęciu Turcji do UE. Według ankiety przeprowadzonej na zlecenie gazety „Bild am Sonntag” tylko 30 proc. badanych Niemców popiera członkostwo Turcji w Unii Europejskiej. USA z Rosją? Jeszcze trudniejsze może okazać się wzmocnienie Rosją. Brzeziński chciałby, aby USA zorganizowały euroazjatycką przestrzeń geopolityczną jako podstawę do polityki USA względem Chin. Autor „Strategicznej wizji” zauważa, że rejon euroazjatycki politycznie dryfuje bowiem Europa Zachodnia nie potrafiła w tym obszarze wytworzyć „prawdziwej wspólnoty” zdolnej do odgrywania istotnej roli w świecie. Skoro więc nie potrafili tego zrobić Europejczycy, muszą to naprawić Amerykanie – mówi Brzeziński. I uważa, że można namówić Rosjan do budowy wspólnego euroazjatyckiego bloku. Autor tego pomysłu dostrzega przeszkody, widzi np. mocarstwowe aspiracje rosyjskich polityków i niemieckie usiłowania układania specjalnych relacji z Rosją. Mimo to wierzy, że w rosyjskim społeczeństwie zyskują na znaczeniu zwolennicy związków z Zachodem, a więc być może także USA. Pisze: „Rosnąca liczba Rosjan zaczyna mieć świadomość, że fundamentalna zmiana rosyjskiej relacji z Zachodem może leżeć w długofalowym interesie kraju.” Niestety nie wydaje się to prawdą. Sądząc po nastrojach dominujących w rosyjskim społeczeństwie dla przeciętnego Rosjanina bardziej zrozumiałą jest hołubiona na Kremlu wizja rosyjskiego imperium niż wprowadzanie praw człowieka z Zachodu. Rządy prezydenta Borysa Jelcyna, okres jawnej korupcji i rosnących fortun oligarchów, a także lata Michaiła Gorbaczowa, obwinianego o upadek ZSRR, są przez Rosjan kojarzone z polityką otwarcia na Zachód. To nie zachęca do współpracy z Zachodem. Wielu Rosjan zgadza się z Putinem, że: „Rozpad ZSRR był nie tylko największą katastrofą geopolityczną XX wieku, ale również prawdziwym dramatem dla Rosjan”. Poparcie jakie zyskuje brutalna wobec Zachodu postawa prezydenta Putina jest autentyczne i nie wydaje się, aby nawet najbardziej ustępliwy prezydent USA zdołał namówić prezydenta Rosji do podporządkowania się Ameryce, a tak przecież będzie odczytana oferta włączenia Rosji do bloku formowanego przez Waszyngton. W koncepcji polityki USA proponowanej przez Brzezińskiego istnieje też pewne niebezpieczeństwo. Może Rosji stwarzać możliwości gry o podporządkowanie tzw. bliskiej zagranicy. Profesor co prawda dostrzega, że osłabienie pozycji USA w Europie mogłoby skutkować zajęciem przez Rosjan Gruzji, Białorusi i Ukrainy. Dodajmy – jest to więcej niż prawdopodobne. Nie dostrzega, że Kreml mógłby pójść dalej i podporządkować sobie kraje nadbałtyckie, zwłaszcza Estonię i Łotwę, aby tym samym osłabić wiarygodność obronną NATO. Czy Moskwa mogłaby w zamian za jakieś obietnicę współpracy uzyskać w Waszyngtonie zgodę na włączenie „pribałtyki” do rosyjskiej strefy wpływów? Estończycy i Łotysze są dziś sojusznikami Amerykanów, ale Polacy też nimi byli, gdy prezydent USA w porozumieniach jałtańskich oddawał Polskę Stalinowi. W maju 2012 roku w trakcie zaprzysiężenia prezydent Rosji ogłosił: Czas postawić nowe, ambitne cele na przyszłość. Przed nami zadanie stworzenia z Rosji centrum całej Eurazji. Nie jest tajemnicą, że przywódcom Rosji nie chodzi wcale o przyłączenie się do Zachodu kierowanego przez USA, ale o odsunięcie Amerykanów od Europy i związanie jej z Rosją nie tylko liniami przesyłającymi gaz i ropę. Moskwa ciągle uważa USA za wroga skoro amerykańskie plany budowy tarczy antyrakietowej uznała za przedsięwzięcie zagrażające jej bezpieczeństwu. Wcześniej, jesienią 2011 roku Władimir Putin przedstawił pomysł stworzenia „harmonijnej wspólnoty gospodarczej od Lizbony do Władywostoku”. Mówił: Proponujemy model potężnej ponadnarodowej wspólnoty, która może stać się jednym z biegunów współczesnego świata i odgrywać rolę efektywnego łącznika między Europą a dynamicznym regionem Azji i Oceanu Spokojnego. W wystąpieniu Putina nie było słowa, aby miało się to stać z udziałem USA. Profesor Brzeziński nie zdaje sobie chyba sprawy, że proponując Rosji budowę euroazjatyckiej wspólnoty pod przewodem USA godzi w podstawowe cele rosyjskiej polityki powołania bloku Euroazji. Z tego powodu będzie najpewniej potraktowany jako przeciwnik Kremla, a że amerykański profesor ma polskie korzenie, to jego plan będzie tym gorzej odbierany w Rosji. Siła i słabość Europy Paradoksem współczesnej polityki międzynarodowej jest mizerna pozycja i rola Europy. Teoretycznie UE jest wielką potęgą. Według danych z 2011 roku dotyczących PKB Unia Europejska z 15,6 bilonami USD zajmuje pierwsze miejsce w świecie, przed USA (15,1 bln.), Chinami (7,3 bln.) i Japonią (5,9 bln). Rosja z dochodem 1,8 biliona dolarów nie powinna być dla UE żadnym wyzwaniem. A jednak mimo niewątpliwej potęgi gospodarczej Unia Europejska nie stanowi liczącej się siły w relacjach międzynarodowych. Nie potrafiła skonstruować wspólnej polityki zagranicznej i obronnej, a państwa członkowskie UE są rozgrywane z zewnątrz, w czym celuje Rosja. W przeszłości narody europejskie zdołały obronić kontynent przed najazdami ze wschodu (Mongołowie, Tatarzy) i południa (Arabowie, Turcy), a następnie dzięki wielkim odkryciom geograficznym w XV i XVI wieku potrafiły wpływy europejskie rozszerzyć na cały świat. Powstały zamorskie imperia Anglików, Belgów, Francuzów, Holendrów, Hiszpanów, Portugalczyków. Wiek XVIII i XIX były okresem dominacji Europy i wszystkie mocarstwa światowe miały swoje metropolie w Europie. Z Europy promieniowały nowoczesna myśl, nauka i sztuka, prawo i rozchodziły się zdobycze cywilizacji technicznej. W świecie synonimem nowoczesności i rozwoju było przyjmowanie europejskich rozwiązań i wzorców. Zmarły w grudniu 2011 roku były prezydent Czech Václav Havel zauważył, że największymi wrogami Europy okazali się sami Europejczycy. Rzeczywiście potęgę Europy w świecie unicestwili Europejczycy wywołując w XX wieku dwie wojny światowe. Wojna która wybuchła w 1914 roku i jej dużo gorsza powtórka z 1939 roku spowodowały diametralną przebudowę światowego ładu, ale także degradację Europy jako cywilizacyjnego centrum świata. W XX wieku o losach narodów i państw zaczęły coraz silniej decydować potęgi pozaeuropejskie, z jednej strony była angielska kolonia Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, a z drugiej, jako bolszewicka tyrania Rosja, wschodni spadkobierca dawnych mongolsko-tatarskich najeźdźców. Wiek XXI zdaje się być kontynuacją tej sytuacji bo chociaż rozpadł się ZSRR i maleje siła Stanów Zjednoczonych, to zaczynają wyrastać inne potęgi pozaeuropejskie – Chiny, Indie, Brazylia. Czynnikiem, który doprowadził do wybuchu pierwszej wojny światowej były mocarstwowe Niemcy zorganizowane i kierowane przez agresywne Prusy. Druga wojna światowa była już wspólnym dziełem Hitlera i Stalina. Natomiast bezpośrednie starcie między Niemcami a Rosją w obu wojnach stało się czynnikiem kluczowym dla światowej pozycji Europy. Można też wnosić, że wojen światowych by nie było, zwłaszcza drugiej, gdyby miedzy Niemcami a Rosją istniało potężne państwo, które nie dopuściłoby do starcia niemiecko-rosyjskiego. Niestety istniejąca od 1918 roku Rzeczpospolita Polska była zbyt słaba, aby odegrać rolę potęgi gwarantującej pokój. Polska w 1920 roku uratowała Europę przez zalewem bolszewickim i dzięki temu zatrzymała sowiecki marsz na Zachód, ale nie mogła drugi raz zatrzymać Sowietów zaatakowana przez Niemcy w 1939 roku. Hitler zignorował słowa ministra Józefa Becka, który w trakcie rozmowy 8 stycznia 1939 roku ostrzegał, że zniszczenie Polski będzie skutkowało wejściem czołgów sowieckich do Berlina. Kanclerz Niemiec dążył do wywołania wojny i słaba Polska nie mogła mu w tym przeszkodzić. Znaczenie Rzeczypospolitej Niejako wstępem do wojen wschodu z zachodem Europy były kampanie przeprowadzone w początku XIX wieku przez Napoleona. Otóż gdyby w centrum Europy znajdowała się wówczas potężna Rzeczpospolita, państwo sławione za wprowadzenie rewolucyjnych zmian ustrojowych bez rozlewu krwi (Konstytucja 3 Maja) to Francuzi nie mieliby powodów do marszu na Wschód. Wstrząsy wojenne ograniczyły by się do zachodniej części kontynentu a ich skutkiem byłby upadek despotycznych monarchii, zwłaszcza Austrii i Prus. W Europie zapanowałyby rządy konstytucyjne, co miałoby korzystny wpływ na relacje między narodami. Nie powstałby krępujący wolnościowe dążenia narodów reakcyjny porządek ustanowiony na Kongresie Wiedeńskim po klęsce Napoleona. W następstwie nie byłoby wielu powstań, rewolucji i wojen. Napoleon nie musiał zresztą przegrać, gdyby siły przeznaczone na wyprawę moskiewską (Wielka Armia) użył do odbudowania Rzeczypospolitej. Jeżeli malutkie Księstwo Warszawskie (157 tys. km kw.) zdołało wystawić w 1812 roku ponad 100 tysięcy wojska, to nie trudno wyobrazić jak wielką armię sojuszniczą mogłaby sformować Rzeczpospolita na terytorium kilka razy większym (733 200 km kw. – 1771 rok). Potężna i bitna armia dowodzona przez tak wybitnego wojskowego jak Książę Józef Poniatowski mogłaby przechylić szalę zwycięstwa na rzecz cesarza Francuzów. Odbudowa Rzeczpospolitej mogła też być w interesie przeciwników Napoleona. Mimo rozbiorów mogłoby nie być wyprawy Napoleona na Rosję, gdyby wcześniej car posłuchał rady księcia Adama Czartoryskiego, który w 1803 roku proponował, aby Rosja odebrała Prusom i Austrii polskie ziemie, zjednoczyła je z ziemiami zaboru rosyjskiego i odtworzyła Rzeczpospolitą w składzie rosyjskiego imperium, z carem jako królem Polski. Politycy rosyjscy, także prezydent Putin skarżą się, że Rosja wielokroć doświadczała napaści z Zachodu. Rosjanie nie dostrzegają, iż napadającymi nie byli Polacy. Zapominają, że gdyby caryca Katarzyna nie unicestwiła Rzeczypospolitej w rozbiorach, to nie było by wojny Rosji z Niemcami w 1914 roku. Także zanim doszło do ataku niemieckiego na ZSRR w 1941 roku wcześniej Stalin pomógł Niemcom w zniszczeniu Polski. Politycy rosyjscy ciągle nie rozumieją, że jeśli Rosja rzeczywiście chce zapewnić sobie bezpieczeństwa, to nad Wisła powinno znajdować się potężne państwo polskie, które nie pozwoli na powtórzenie konfliktów z pierwszej połowy XX wieku. Niestety w Rosji podtrzymuje się mit o rzekomym polskim zagrożeniu. Odkurzono nawet zdarzenie sprzed czterystu lat i ustanowiono 4 listopada święto państwowe – Dzień Jedności Narodowej. Prezentowana jest fałszywa opowieść jakoby tego dnia w 1612 roku doszło do rosyjskiego zrywu narodowego przeciwko polskim okupantom. Tymczasem Polacy byli na Kremlu w rezultacie zaproszenia przez bojarów polskiego królewicza Władysława na carski tron. Pisze rosyjski historyk Lew Szylnik: „…koronacja Władysława na moskiewskiego cara rokowała dla Rusi wspaniałe perspektywy. (…) A więc Władysław zostaje ruskim carem, a po jakimś czasie z prawa dziedziczenia – także królem Rzeczypospolitej. Marzenia słowianofilów ziściłoby się jeszcze w XVII w. – przeklęty polski problem zniszczony w zarodku! Ogromne imperium, rozciągające się od Morza Czarnego do Bałtyku i od Karpat i Wisły po Daleki Wschód, istnieje nie na papierze geopolityków, a w rzeczywistości, zmuszając do liczenia się z nim najsilniejsze monarchie Europy Zachodniej.” W takim kontekście Rosjanie wspominając uwolnienie Kremla od Polaków raczej czczą własną klęskę niż zwycięstwo. Zastanawia też dziwaczne niemieckie pragnienie posiadania wspólnej granicy z Rosją. Niemcy dwa razy z nią graniczyły i dwa razy źle na tym wyszły. Pierwszy raz granica niemiecko-rosyjska powstała w XVIII wieku, po operacji ćwiartowania Polski w rozbiorach. Wówczas nie tylko Pomorze i Śląsk znalazły się pod niemieckim panowaniem, ale także kolebka polskiej państwowości Wielkopolska. W 1914 roku wybuchła wojna i w 1918 roku powstało odrodzone państwo polskie. Niemcy musieli opuścić Pomorze, Wielkopolskę i Górny Śląsk. Drugi raz Niemcy mieli granicę z Rosjanami po rozbiciu Polski we wrześniu 1939 roku. A w 1945 r. utracili na rzecz Polski terytorium na wschód od Odry i Nysy oraz rejon Królewca – na rzecz Rosji. Inaczej było w przypadku graniczenia z Polską – sąsiedztwo z nią zapewniało Niemcom bezpieczną granicę. Pierwsza Rzeczpospolita nie odbierała słabym i skłóconym państewkom niemieckim Śląska i Zachodniego Pomorza. Nie ma też wątpliwości, że gdyby nie wywołana przez Niemcy druga wojna światowa, to dziś Wrocław, Olsztyn i Szczecin byłyby nadal niemieckie. Dziwne, że Niemcy zdają się nie dostrzegać jak zbawienne dla ich bezpieczeństwa byłoby istnienie silnej Polski. Po uwzględnieniu powyższego można ocenić jak fatalne dla losów Europy były rozbiory Rzeczypospolitej, a więc likwidacja mocarstwa, które mogło nie dopuścić do wybuchu wojen światowych. Przeglądając dzieje ostatnich dwustu lat można dojść do wniosku, że nadal istnieje wiele przesłanek wskazujących, że silna Rzeczpospolita w centrum Europy jest potrzebna, i to nie tylko Polakom. Jest ona potrzebna także Niemcom i Rosjanom, jeśli rzeczywiście nie chcą oni więcej toczyć wojen. Rzeczpospolita jest potrzebna jako czynnik stabilizujący relacje między narodami europejskimi i łączący kontynent. Doświadczenie historyczne Rzeczpospolitej „Obojga Narodów” wskazuje, że Polacy potrafią tego dokonać. Rzeczpospolita: Polska – Białoruś – Ukraina? Od pewnego czasu w gronach analityków i znawców polityki międzynarodowej pojawiają się głosy, że Europa znowu może być miejscem sprzecznych interesów prowadzących do konfliktów, podobnych do tych z przeszłości. Wydaje się, ze w interesie odpowiedzialnego kształtowania relacji między narodami leży, aby Europa Środkowa także z racji takich obaw stała się mocnym ogniwem spajającym europejski system. Dlatego też Rzeczpospolita, jako związek Polaków, Białorusinów i Ukraińców powinna wrócić na polityczną mapę świata. Taką potrzebę powinniśmy uświadamiać odwołując się do doświadczeń z przeszłości. Amerykański historyk Timothy Snyder w książce „Skrwawione ziemie” przedstawił europejskie terytoria, na których w pierwszej połowie XX wieku dochodziło do największych zorganizowanych mordów ludności cywilnej. Na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej między latami trzydziestymi a pięćdziesiątymi reżimy Stalina i Hitlera wymordowały co najmniej 14 milionów ludzi. W książce znajduje się mapka „skrwawionych ziem”. Zarysowany na niej obszar w całości pokrywa się z terytorium dawnej Rzeczypospolitej. Bez wątpienia to jej brak umożliwił ludobójstwo ludności białoruskiej, estońskiej, litewskiej, łotewskiej, polskiej, ukraińskiej, żydowskiej. Zarówno Stalin jak i Hitler mordowali narody Rzeczypospolitej. Rzeczpospolitą trzeba odbudować także przez pamięć dla tych ofiar. Zapraszam na: Publikacja dostępna na stronie: Mówi się, że ekonomista to ktoś, kto dokona dokładnej prognozy tego, co wydarzy się w przyszłości, a następnie przekonująco wyjaśni, dlaczego jego wizja się nie sprawdziła. Podobne twierdzenie można chyba zastosować do wielu ekspertów, w tym politologów. Próbują oni przewidywać przyszłość, ale gdy ta już nadejdzie, rzadko znajduje potwierdzenie we wcześniejszych analizach. Są na to liczne przykłady, a jednym z najlepszych są amerykańskie przewidywana z końca „zimnej wojny”, że zjednoczenie Niemiec nie nastąpi w XX wieku. Mimo to kolejne prognozy są tworzone, bo na czymś rządy muszą opierać swoje strategie. Dlatego najwybitniejsi politolodzy na pewno nie będą narzekać na brak zainteresowania swoimi przemyśleniami, czego dowodem jest wysyp książek próbujących opisać świat za –naście lat. Pod koniec ubiegłego roku ukazała się „Następna dekada” George’a Friedmana, a teraz – również dzięki Wydawnictwu Literackiemu – do ręki dostajemy najnowszą pracę Zbigniewa Brzezińskiego: „Strategiczna wizja. Ameryka a kryzys globalnej potęgi”. Podobnie jak Friedman, Brzeziński nie wybiega w przyszłość zbyt daleko, bo liczba czynników mających wpływ na sytuację geopolityczną staje się zbyt duża i przygotowanie analizy, która będzie miała więcej wspólnego z nauką niż wróżbiarstwem, jest właściwie niemożliwe. Dlatego Autor jako datę graniczną wyznacza sobie rok 2025, a za cel książki obiera próbę wyjaśnienia obecnej słabości Stanów Zjednoczonych, konsekwencji potencjalnej utraty przez USA przodującej roli w świecie i określenie zadań stojących przed tym państwem w celu zachowania przewodniej pozycji. Profesor Brzeziński twierdzi, że jak sama Ameryka jest winna obecnego położenia, tak sama – przez reformy wewnętrzne – może sobie z tym poradzić i zachować pozycję czołowego państwa na świecie. Będzie to zadanie niezwykle trudne, bo wymagające politycznego konsensusu, do którego i demokraci, i republikanie byli zdolni w kluczowych momentach amerykańskiej historii, ale który w dzisiejszych czasach wydaje się prawie niemożliwy. Będzie jednak niezbędny ze względu na ustrój polityczny, który skonstruowano tak, żeby wielkie reformy czy rewolucje w sposobie myślenia mogły zostać przeprowadzone jedynie przy bezwzględnym poparciu wszystkich uczestników sceny politycznej. Bez tego porozumienia Stany Zjednoczone pogrążą się w marazmie i chociaż nadal będą ważnym światowym graczem, to już niekoniecznie kluczowym. Ważnym elementem przemiany musi być reforma systemu edukacji na poziomie szkoły podstawowej i średniej, które w większości są obecnie na żałośnie niskim poziomie, co powoduje że naród nie ma wiedzy wystarczającej do życia we współczesnym, zglobalizowanym świecie i nie jest zdolny do podejmowania rozważnych decyzji wyborczych. Podobnie trudno będzie na arenie międzynarodowej, gdzie kluczem do przeciwstawiania się rosnącym potęgom Chin i Indii będzie stworzenie bloku państw Ameryki Północnej, Rosji i Unii Europejskiej, do której powinna należeć również Turcja. Przy tym należy zachować ścisły sojusz z Koreą i Japonią, co pozwoli na otoczenie Chin kordonem państw przyjaznych Stanom Zjednoczonym. Oczywiście asymilacja Turcji i Rosji ze strukturami zachodnimi nie będzie procesem łatwym i szybkim, lecz mimo wszystko koniecznym, by nad Bosforem nie doszło do zwrotu w kierunku islamistycznym, a Rosja mogła wziąć udział w okrążaniu Chin i przestała być stałym zagrożeniem dla mniejszych sąsiadów. Co do Tajwanu – Autor spodziewa się, że dojdzie w końcu do jego zjednoczenia z ChRL na warunkach podobnych do Hongkongu, lecz z zachowaniem jeszcze większej autonomii. Już teraz oba podmioty utrzymują mocne kontakty gospodarcze spowolnione jedynie przez to, że statki z towarami w drodze z wyspy na kontynent (i w drugą stronę) wchodzą na moment na redę jednego z japońskich portów, by potrzymać fikcję, że między oboma bytami nie ma bezpośredniego połączenia. Wywód Autora jest klarowny i logicznie uargumentowany, lecz lektura nie należy do najłatwiejszych. Z pewnością tego tytułu nie można zaliczyć do literatury popularnonaukowej skierowanej do szerokiego grona Czytelników interesujących się bieżącą polityką. Powiedziałbym raczej, że odbiorcami książki powinni być studenci i osoby naukowo lub zawodowo zainteresowane poruszaną w niej problematyką. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by również hobbyści po nią sięgnęli, jednak uprzedzam: to książka stawiająca pewne wymagania intelektualne. Muszę przyznać, że George’a Friedmana czytało się lepiej. Podobnie jak jego książka, tak i ta została opublikowana przez Wydawnictwo Literackie, któremu należą się duże pochwały za konsekwentne podejmowanie tak ambitnej tematyki, w czasie gdy w mediach ukazują się kolejne raporty dotyczące zapaści polskiego czytelnictwa. „Strategiczną wizję” wydano w prostej, ale schludnej formie. Twarde okładki z obwolutą kryją 270 stron tekstu uzupełnionego kilkunastoma tabelami i mapami. Do swojej pracy redakcja podeszła poważnie i na wysokim poziomie, co znalazło swój wyraz między innymi w poprawieniu przypisem Autora, gdy ten pomylił daty. Opisywana książka jest jak najbardziej godna polecenia wszystkim zainteresowanym współczesnymi stosunkami międzynarodowymi, szukającym informacji pogłębionej w stosunku do tego, co na co dzień możemy znaleźć w gazetach czy Internecie. Doświadczenie i dorobek Autora gwarantują, że mamy do czynienia z pracą na najwyższym poziomie, do czego przyczyniła się także solidna praca polskiego wydawcy. „Strategiczna wizja” zasługuje na bardzo wysoką ocenę. Item Preview 13 Previews DOWNLOAD OPTIONS No suitable files to display here. 14 day loan required to access PDF files. IN COLLECTIONS Uploaded by on August 18, 2021 SIMILAR ITEMS (based on metadata) Aby rządzić światem, trzeba mieć strategię!Nowa książka doradcy prezydentów USA Johna Cartera Baracka Obamy!W swej nowej książce Zbigniew Brzeziński analizuje, co może wydarzyć się w globalnej polityce w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat. Układ sił się zmienia: na mapie świata pojawiły się nowe potęgi, które z pewnością będą chciały podważyć dotychczasową pozycję Stanów Zjednoczonych jako światowego lidera. Czy Ameryka nadal będzie przewodzić światu? Reanimacja zachodniej cywilizacji jest mozliwa, ale do tego potrzeba rozwagi i strategicznej rozdziały ksiązki traktują o: kilku stuleciach niezwykłego wzrostu siły Zachodu, uniwersalnych atutach systemu amerykańskiego i fatalnych skutkach polityki George'a Busha Juniora, siłach i słabościach nowych graczy globalnych na czele z Chinami i wreszcie amerykańskiej strategii na najbliższe Brzeziński (ur. 1928) – sławny amerykański politolog, futurolog, sowietolog. Były doradca ds. bezpieczeństwa prezydenta Cartera, a ostatnio nieformalny doradca Baracka Obamy. Do 1960 wykładał na Harvardzie (gdzie obronił doktorat), później, aż do 1989 na innych uniwersytetach. Członek Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych, autor wielu znanych publikacji; w ostatnich latach: Wielka Szachownica. Amerykańskie przywództwo i jego geostrategiczni słudzy (PL: 1998), The Choice: Global Domination or Global Leadership (2004), Druga szansa. Trzech prezydentów i kryzys amerykańskiego supermocarstwa (PL: 2008). Analiza krytyczna książki Strategiczna wizja. Ameryka a kryzys globalnej potęgi Zbigniewa Brzezińskiego WSTĘP W mojej analizie krytycznej postanowiłam zająć się opracowaniem książki napisanej przez stratega Zbigniewa Brzezińskiego pt.: Strategiczna wizja. Ameryka a kryzys globalnej potęgi. Zainteresowałam się nią ponieważ uważam jej autora za wybitnego specjalistę w zajmującym ten utwór temacie, wartego przeczytania. Książkę wydano w roku 2013, więc stosunkowo niedawno. Z tego względu założenia autora nie są przedawnione. Brzeziński w swym dziele zajął się problemem roli Stanów Zjednoczonych w nadchodzących dekadach, zwraca szczególną uwagę na problemy związane z utrzymaniem hegemonii na świecie przez te państwo oraz stawia mu zadania do krytyczna książki Strategiczna wizja. Ameryka a kryzys globalnej potęgi Zbigniewa BrzezińskiegoWSTĘP W mojej analizie krytycznej postanowiłam zająć się opracowaniem książki napisanej przez stratega Zbigniewa Brzezińskiego pt.: Strategiczna wizja. Ameryka a kryzys globalnej potęgi. Zainteresowałam się nią ponieważ uważam jej autora za wybitnego specjalistę w zajmującym ten utwór temacie, wartego przeczytania. Książkę wydano w roku 2013, więc stosunkowo niedawno. Z tego względu założenia autora nie są przedawnione. Brzeziński w swym dziele zajął się problemem roli Stanów Zjednoczonych w nadchodzących dekadach, zwraca szczególną uwagę na problemy związane z utrzymaniem hegemonii na świecie przez te państwo oraz stawia mu zadania do wykonania. Głównym celem niniejszej książki, jak napisał sam autor jest: „nakreślenie strategicznej wizji sięgającej poza rok 2025”. Książka ze względu na swój język oraz strukturę należy do książek przeznaczonych dla grona czytelników interesujących się dalszymi losami państwa- jakim jest USA oraz strategicznej roli tegoż kraju w związku z wydarzeniami na świecie. Czytało się ją łatwo, jednak nie wiem czy mogłaby powiedzieć to samo osoba nie zainteresowana tą problematyką. Czy jest to książka popularna czy naukowa? Nie mogę się zgodzić ani z pierwszą, ani z drugą odpowiedzią. Uważam, że prawda leży gdzieś pośrodku, czyli że jest to książka I SKRÓT KSIĄŻKI Struktura dzieła podzielona jest na cztery części, poprzedzone wstępem i zakończone podsumowaniem. Zawiera 270 stron, które nie są pozbawione wykresów i tabel. Książka została bardzo dobrze przemyślana, jako że we wstępie autor stawia sobie pytania, na które odpowiada w każdej części. W ostatniej części odpowiadając na cel główny ( patrz wyżej). Trzy pierwsze części przygotowują nas na czwartą częścią, w której Brzeziński zawarł swoje główne rady nowej wizji strategicznej dla panowania Stanów Zjednoczonych. W części pierwszej Brzeziński odpowiada na pytanie: Jakie są konsekwencje przemieszczania się sił na świecie z Zachodu na Wschód oraz jaki wpływ ma na to fenomen politycznego przebudzenia ludzkości? Hegemonia jednego państwa staje się coraz mniej widoczna na świecie, aspirują do tego miana kraje, które nie są na nią gotowe. Skutkować to może powstaniem globalnego chaosu. Rozwinięcie świadomości politycznej w krajach, które do nie dawna nie liczyły się globalnie oraz rozwój technologiczny, szybkość i swoboda poruszania się sprawiły, że walki o międzynarodową pozycje nabrały tempa. Siła coraz bardziej przechyla się z Zachodu na Wschód, na co ma duży wpływ „przebudzenie”- wzrost aktywności społeczeństw należących do bliskiego i dalekiego Wschodu. Część druga- Zmierzch Amerykańskiego snu zajmuje się kwestią upadającego państwa. Globalna atrakcyjność Stanów Zjednoczonych zmniejsza się z powodu zadufania w sobie po zwycięstwie w zimnej wojnie. Mocarstwo te na przestrzeni czasu boryka się z coraz większymi problemami jakimi są zwiększający się dług publiczny, rozwarstwienie społeczeństwa, wadliwy system finansowy, niedouczone społeczeństwo, spolaryzowany system polityczny . Jednakże pomimo tych słabości, które chylą państwo ku upadkowi autor znajduje również atuty, którymi może się pochwalić USA. Rola hegemona może zostać utrzymana tylko i wyłącznie, gdy Stany Zjednoczone zmobilizują się do zmiany przez wewnętrzne reformy oraz nowo zdefiniowaną wizję strategiczną, którą autor ukazuje w następnych częściach poświęconych ukierunkowaniu polityki USA na właściwe trzecia- Stan po USA- nie Chiny ale chaos. Brzeziński zajmuje się w tej części potencjalnym- możliwym, upadkiem USA i ukierunkowaniem polityki światowej, gdyby do tego doszło. Analizuje wszystkie potencjalne mocarstwa, które mogłyby zastąpić USA w roli przywódcy. Dochodzi do wniosku, że gdyby na dzień dzisiejszy doszło jego upadku, na świecie zapanowałby chaos. Nie byłoby jednej dominującej siły na świecie. Znacznie wzrosłaby częstotliwość konfliktów na świecie, mogłoby to doprowadzić do upadku niektórych państw. Stany Zjednoczone również znalazłyby się w zagrożeniu, ze strony swojego południowego sąsiada, z którym stosunki dyplomatyczne na przestrzeni wieków nie były pozbawione konfliktów. W części tej dowiadujemy się również o możliwości występujących walk o dobra wspólne- powietrze, morza, kosmos, cyberprzestrzeń czy Arktyka i broń atomowa . Wizja świata bez przywództwa USA staje się wizją destrukcji poczucia bezpieczeństwa, osuwaniem się świata w międzynarodowy zamęt. Część czwarta- Poza rok 2025. Nowa równowaga geopolityczna; zasadniczo odpowiada na główny cel utworu, którym jest nakreślenie strategicznej wizji sięgającej poza rok 2025. Brzeziński opisuje wcześniej dokładnie przemyślane kroki, które Stany Zjednoczone muszą postawić, aby utrzymać władzę. Nakreśla nowy krajobraz strategiczny stojący przed nimi. Zaznacza, że największe wyzwanie i zagrożenie będzie nadciągać z kontynentu Euroazjatyckiego. Dlatego należy ustabilizować porozumienie pomiędzy starymi potęgami Zachodu i nowymi potęgami Wschodu. Może do tego dojść jeśli po pierwsze nowy Zachód powiększy się o Turcję i Rosję do czego potrzebny jest udział Stanów Zjednoczonych. A po drugie USA nie będzie miało bezpośredniego zaangażowania militarnego na Wschodzie oraz wspieranie rozwoju Indii i globalna współpraca z JAKO PROMOTOR, GWARANT, STRÓŻ RÓWNOWAGI I MEDIATOR Ze względu na problemy wywołane przebudzeniem społeczeństw na Wschodzie oraz powolnym gaśnięciem gospodarki Unii Europejskiej. Trzeba podjąć kroki, które unormują sytuację na świecie- przyszłość leży w rękach Amerykanów. Zbigniew Brzeziński stwierdził w książce, że należy poszerzyć Zachód o Turcję i Rosję. Turcja od ostatniego stulecia modernizuje się i demokratyzuje, by Zachód mógł ją w końcu przyjąć do swego grona. Uległo to znacznemu nasileniu w ostatnich dwóch dekadach kierowane pragnieniem wejścia do Unii Europejskiej. Patrząc perspektywy współpracy z USA i NATO nieformalnie jest już przedłużeniem Europy . Ze względu na zachodzące zmiany społeczne oraz pewność siebie ciągłe odkładanie wstąpienia Turcji do UE i odrzucenie Turcji może mieć bardzo niekorzystne skutki dla bezpieczeństwa całej Europy. Bardzo możliwe jest powrócenie do korzeni, czyli państwa islamskiego. Zaakceptowanie Turcji przez Unię Europejską miałoby wiele korzyści, zwiększyłoby przede wszystkim stabilność i pozycję strategiczną w regionie Bliskiego Wschodu. Poglądy Brzezińskiego w tym aspekcie podziela politolog dr Tomasz Kamiński . Drugim ważnym aspektem w budowaniu nowego Zachodu są bliższe kontakty Rosji z Europą. Rosja jednak nie w pełni podziela chęć bliższych kontaktów- zdania elity są podzielone i sprzeczne. Brzeziński w swej wizji stwierdził, że w ciągu najbliższych dwóch dekad rozwinie się szersza współpraca z Europą . Jednak patrząc na dzisiejsze stosunki, powodowane wydarzeniami na Ukrainie nie przyspieszą zawarcia lepszych relacji. Sankcje wprowadzone na Rosję z powodu wspierania separatystów obniżają jej PKB i atrakcyjność gospodarczą. Sytuację przeciwko współpracy z Rosją pogarsza wszechobecna korupcja i łamanie praw człowieka oraz wielka niechęć Putina do USA. Brzeziński zauważa, że bliższe kontakty z Rosją są jak najbardziej potrzebne, jednak włączenie jej do NATO zniszczyło by ten sojusz. Słowa Brzezińskiego najlepiej obrazują dzisiejsze relacje z Europy z Rosją: „Europa pozostaje niedokończonym projektem, jeśli nie wypracuje (…) relacji z Rosją, Rosja nie będzie miała bezpiecznej geopolitycznej przyszłości, a także zadowalającej nowoczesnej, demokratycznej tożsamości, jeśli nie wypracuje głębszej łączności z Zachodem” . Strategiczna wizja przyszłych relacji z Rosją jest jak najbardziej konieczna Europie oraz samej Rosji. Możliwość bliższych kontaktów z tym państwem jest widoczna na horyzoncie przez coraz większą liczbę ludzi z elit, którzy pragną „pchać” swój kraj ku Zachodowi. Jednak przy ich budowaniu konieczna jest zbieżność interesów Zachodu i Rosji. Pozwoliłoby to Rosji i Turcji znaleźć swoje miejsce w świecie XXI wieku. Tylko wspólne i przemyślane działania Europy i Stanów Zjednoczonych ustanowią Nowy Zachód. Przebudzenie, o którym wspominałam wyżej spowodowało, że Azji stanęła na skraju stabilności w regionie. Pikanterii dodaje posiadanie broni jądrowej przez cztery państwa ( Chiny, Indie, Pakistan i Korea Płn. ) oraz próby wyprodukowania takiej broni przez Iran. Sytuacja w tym regionie wymaga delikatności oraz mediacji ze strony Stanów Zjednoczonych. W szczególności, że walki o przewodnictwo w Azji są rozgrywane pomiędzy dwoma wielkimi graczami- Chinami i Indiami. Ze strony Indii Chiny są ukazywane jako zagrożenie dla kraju oraz protekcjonalne stanowisko Chin wobec Indii powoduje serię napięć. Dlatego postawa USA musi być ostrożna, nie można za bardzo pomagać Indiom przeciwko Chinom czy też w walce o Kaszmir. Spowodowałoby to niepotrzebne ingerowanie trudne w konflikty. Zgadzam się z autorem, że to mogłoby spotęgować wrogość Chińczyków, zmniejszyłoby obawę Rosji przed Chinami oraz spowodowałoby większą nienawiść pakistańskich terrorystów do USA. Ważną kwestią dla Stanów Zjednoczonych są Chiny, a właściwie ich rosnące wpływy i coraz większa rola na arenie międzynarodowej. Polityka USA musi się dostosować do zmieniającej się rzeczywistości. Jak na razie plany strategiczne USA wobec Chin nie są realizowane, a Stany Zjednoczone i Chiny darzą się bardzo dużą nieufnością, w szczególności na polu militarnym . Żeby nie dopuścić do konfliktu należy spokojnie ocenić sytuację i wytyczyć granice, których przekroczenie dla Chin stałoby się nieopłacalne. USA powinna także dążyć do zbudowania silnej relacji z Chinami w sprawach międzynarodowych, do czego może Stany Zjednoczone przybliżyć trwały związek z krajami Dalekiego Wschodu w aspekcie finansowym i ekonomicznym. Kluczowym sojusznikiem w Azji dla USA jest Japonia, której większa aktywność na arenie międzynarodowej wniosłaby pozytywny wkład w stabilność globalną. Wg Brzezińskiego żeby móc nawiązać szerszą współpracę z Chinami trzeba będzie rozwiązać trzy drażliwe kwestie. Pierwszą są amerykańskie operacje zwiadowcze na granicach chińskich wód terytorialnych, które są odbierane jako prowokacyjne przez Chińczyków. Drugim problemem jest stosunek między stanem i rozwojem sił zbrojnych w każdym z krajów- wzajemne gwarancje są ważne w utrzymaniu dobrych relacji. Trzecim problemem jest Tajwan, który nie jest już uznawany przez USA jako niepodległe państwo, pomimo tego Stany Zjednoczone sprzedały mu broń, co oczywiste wywołało wrogość Chińczyków . Te mniejsze lub większe problemy stoją pomiędzy Chinami i USA i należy je rozwiązać, aby stosunki się na konieczność zwrócenia się USA ku Zachodowi i Wschodowi zauważamy, że rola Stanów Zjednoczonych w ich przypadkach jest radykalnie inna. Na Zachodzie są koniecznym aspektem do „aktywacji” Europy pełniąc funkcję promotora oraz gwaranta jedności państw. Zaś na Wschodzie wspierają Indie, rozszerzają współpracę z Chinami- równowaga. Równie ważna jest tu rola USA jako mediatora pomiędzy konfliktami Stany Zjednoczone stoją przed rozstajem dróg. Mają wybór- jeśli pragną utrzymać pozycje hegemona na świecie muszą dokonać odnowy wewnątrz państwa, oraz działać aktywnie na Wschodzie i Zachodzie. Realizując dwa odmienne kierunki działań. Każde złe posunięcie w grze o władze może doprowadzić do efektu domina na świecie oraz eskalacji konfliktów. Priorytetowym posunięciem dla stabilizacji na Wschodzie jest również poprawa stosunków i akceptacja rosnących w siłę Chin jako mocarstwa. Na Zachodzie poza polityką poszerzenia i ożywienia Europy, Stany Zjednoczone muszą koniecznie nawiązać bliższe związki z Europą, nie mogą zmniejszać zaangażowania w NATO. Wyzwania stojące przed światem w strategicznej wizji Brzezińskiego wymagają stopniowych zmian i wytrwałości. Podsumowując książkę Zbigniewa Brzezińskiego uważam, że jej mocne strony są takie, że autor logicznie powiązał wszystkie części w jedną zwięzłą całość. Czytając ten utwór miałam przed oczami jego dokładną wizję, wszystko wydawało mi się logiczne. Nie wychodząc za daleko w przyszłość ( rok 2025) nakreślił strategiczną wizję USA wobec zmieniającego się świata. Przewidując najbliższe lata podjął się trudnego zadania naukowego przedstawienia przyszłości. Moim zdaniem słabe strony tego utworu mogą się znaleźć wraz z upływem czasu, chociażby nieprzewidzenie zajść na Ukrainie, która miała być dla Rosji drogą ku Zachodowi. Książka jest warta przeczytania i dobrze się ją czyta, dlatego zdecydowanie polecam ją każdemu kto jest zainteresowany poruszaną przez Zbigniewa Brzezińskiego tematyką.

strategiczna wizja ameryka a kryzys globalnej potęgi